Wywiad z emerytowanym Dyrektorem Szkoły Podstawowej w Staniewicach Zdzisławem Hazy
Przeprowadziłem się do Staniewic wraz z żoną i trzyletnią córką ze Starego Jarosławia. Trzeba to przyznać, iż Staniewice jak na tamte czasy były bardzo rozwinięte. Było przedszkole, punkt lekarski, poczta, fryzjer no i oczywiście piekarnia. Warunki socjalne były dużo lepsze. Byłem młody, pełen obaw, ale za to pełen werwy i zapału do pracy. Wiedziałem, że z ówczesną bardzo doświadczoną kadrą mogłem zdziałać wiele.
Każdy uczeń zobowiązany był do noszenia fartuchów, do których przyszyte były tarcze szkolne, kołnierzyk oraz do noszenia obuwia zmiennego. Oczywiście dzieci nie były zwolennikami tych mundurków. Wyegzekwowanie ich noszenia sprawiało kłopot. Moim zdaniem dzięki nim każdy uczeń był równy i nikt się swoim strojem nie może wywyższyć.
Uczniowie kiedyś byli bardzo spokojni, szanowali nauczycieli. Respektowali polecenia nauczyciela bez żadnych komentarzy. Nauczyciele wymagali od ucznia większej dyscypliny niż obecnie. Istniała między nimi specyficzna więź, wiedzieli, że mogą na siebie wzajemnie liczyć. Widać to było przede wszystkim przy pracach pomocniczych oraz w dziecińcach. Wspólne biesiadowanie uczniów i wychowawców na wakacjach od rana do późnego popołudnia, przygotowywanie wspólnego posiłku pogłębiało ich wzajemny szacunek do siebie.
Mieliśmy duże sukcesy na polu sportowym. Nasi absolwenci występowali w wielu dziedzinach sportowych, np.: piłka ręczna, tenis stołowy czy biegi przełajowe. Należy pamiętać, że kiedyś było bardzo dużo szkół w okolicy. Organizowaliśmy wspólne zawody. W generalnej klasyfikacji, tzw. olimpiadzie gminnej nasza szkoła w Staniewiczach ustępowała jedynie szkole z Pieńkowa. Duże sukcesy uczniowie mieli w konkursach przedmiotowych (chemia, biologia, j. polski, matematyka). W gminie przez 50 lat było około pięciu czy sześciu laureatów wojewódzkich, z czego 50% było z naszej szkoły.
Zawsze chętnie wspomina się chwile miłe, niosące wiele radości. Do nich mogę zaliczyć sukcesy nauczycieli i uczniów, nasze wspólne spotkania, wycieczki. Momenty te przypominają mi moją młodość. Zawsze wracam do nich z sentymentem.
Między dawną a współczesną szkołą jest duża różnica nie tylko zauważalna w sensie wizualnym jak również w podejściu społeczeństwa do funkcjonowania szkoły. Przychodząc do pracy, tutaj do Staniewic, wszyscy musieliśmy zmierzyć się z trudną rzeczywistością. Obecnie, są pieniądze na różne gotowe materiały szkolne a wtedy dostaliśmy tylko jednorazową pomoc finansową na zakup najpotrzebniejszych rzeczy. Nie chciałbym, aby mnie źle zrozumiano.... Miało to oczywiście swoje plusy, uczniowie, nauczyciele czy rodzice wspólnymi siłami dbali o jak najlepsze funkcjonowanie placówki Nauczyciele sami przygotowywali makiety, pomoce na zajęcia. Uczniowie pod okiem nauczyciela dorabiali, aby móc za zebrane pieniążki wyjechać na biwak. Oczywiście nie należy zapominać o ich rodzicach, którzy również w znaczny sposób nam pomagali. Należy tu wspomnieć o założeniu arboretum. Powstało one z mojej inicjatywy, ale i zainteresowanie i wkład rodziców, uczniów był ogromny. Chciałbym im za to teraz bardzo podziękować, iż naszą wspólną pracę można podziwiać po dziś dzień. Społeczne zaangażowanie było widać na każdym kroku.
Za moich czasów szkoła podstawowa była ośmioletnia. Prowadzono zajęcia takie jak fizyka, chemia biologia. Mogliśmy poszczycić się dobrze wyposażonymi gabinetami tych przedmiotów. Uczniowie uwielbiali przeprowadzać na nich różnorodne doświadczenia. Jako, że uczniów było wielu, chwilami ponad 200 a nauczycieli znacznie mniej niż teraz trzeba było wprowadzić zajęcia zmianowe. Organizowane one były w dwóch budynkach, w tym oraz w poprzedniej szkole. W dawnych budynkach przeprowadzane były zajęcia techniczne trzy razy w tygodniu.
Nauczycielom życzę, aby ich zapał do pracy nigdy nie uległ zmianie. Moim uczniom, absolwentom tej szkoły życzę wytrwałości w dążeniu do celu i oby ich marzenia z młodości się spełniły.
Wspomnień wysłuchali i z największą uwagą notowali: Anna Chylewska - Sroka i Sławomir Sroka